wtorek, 27 marca 2012

wiosna przyszła

Wiosna już nie tylko kalendarzowa. Ładnie się zrobiło, ciepło (to pojęcie względne). Rano jeszcze długo będzie zimno, jeszcze wczoraj rano skrobałam szyby w samochodzie. A z wiosną przyszły postanowienia. Postanowiłam, że zacznę biegać - no i byłam "całe" 2 razy na przestrzeni 6 dni. Nie jest to wynik powalający, ale pozwolę sobie na małe tłumaczenie - miałam zjazd na uczelni i siedziałam do 20.00, a w domu byłam koło 21.00, przez co czuję się lekko rozgrzeszona.
Z moich przemyśleń, po dzisiejszym bieganiu:
- jestem cienka, jeszcze dużo mi potrzeba, żeby truchtać bez przerwy te 30 minut.
- nie chciało mi się wierzyć, ale rzeczywiście mam słabszą prawą nogę, co dopiero dobrze widać po tych 40 minutach poza domem.
- moje podejście do biegania, jazdy na rowerze i innych aktywności fizycznych jest dziwne - nie jest to po to, żeby schudnąć (a przydałoby się), nie jest też po to, żeby bić jakieś rekordy, robię to chyba tylko po te trochę endorfinek, które wydzielają się podczas takiej działalności. Zmęczona, ale szczęśliwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz